Wczorajszy wieczór zakończył się naprawdę produktywnie, bo pięknym finiszem działu: usługi.
Na warsztat dzisiaj poszła gramatyka z angielskiego (serdecznie polecam książkę Matura Companion Agnieszki Zębali, bo może pałam jakąś dziwną miłością ogólnie do tego języka, ale nie ma nic

Zaczęłam kolejny raz powtarzać pierwszy podręcznik z geografii i podczas robienia ćwiczeń załamałam się z jak niesamowitą prędkością, zapominam wszystkiego co się nauczę. Mój mózg wypiera większość informacji, a zostawia naprawdę same śmieci. Nigdy nie zapamiętam, kiedy mam imieniny lub jak moja koleżanka zeszła się z chłopakiem (chociaż opowiadała to tryliard razy), ale pamiętam w których ławkach kolejno siedziałam w podstawówce.
A niedziela ruszyła z kopyta i matko boska jakbym była tak produktywna od września, to bym zdała matury z palcem w d***, ale taki dzień to raczej zdarza się raz na półroku, więc nie ma co się przyzwyczajać. :))

bardziej satysfakcjonującego jak robić kolejne strony gramatyki).
Oprócz tego zrobiłam całą stronę zadanek pochodnych; wszystko przed POŁUDNIEM. A czasem cały dzień potrafiłam się kręcić i nie zrobić tylu :'))

Gwiazdka dnia dzisiejszego dla cudownej playlisty na spotify: Hygge Cosy-Relaxed, która jako jedyna serio wgrywa się w tło, a nie wku*wia (jestem choleryczką :))
Miłego poniedziałku! (żarcik)